Multidyscyplinarność pojęcia „zasoby”

zasobyWe współczesnej psychologii pojęcie zasobów występuję najczęściej w kontekście problematyki stresu i radzenia sobie z jego źródłami i konsekwencjami. Sam stres definiowany jest w relacji do posiadanych przez jednostkę zasobów. Co więcej, w koncepcji Hobfolla wszelkie przyczyny stresu traktowane są jako skutek utraty zasobów lub zagrożenia ich utratą bądź też jako skutek zagrożenia dla odzyskania już zainwestowanych zasobów. Pojecie zasobów okazało się również przydatne w kontekście problematyki uwagi, a ściślej
w badaniach nad zależnościami pomiędzy „zasobami uwagi” a inteligencją i różnicami indywidualnymi w zakresie przetwarzania informacji .

Równolegle i niezależnie od badań prowadzonych w kontekście psychologii akademickiej – pojęcie zasobów zajmuje ważne miejsce m.in. w ramach praktycznej syntezy dorobku różnych nurtów i badań psychologicznych jakim jest neurolingwistyczne programowanie (NLP). Należy dodać, że w ramach tej tradycji, zasobów (osobistych) jednostki nie przeciwstawia się zasobom środowiskowym (jak np. w koncepcji Lazarusa) i nie zawęża się ich do lokalizowanych w samym podmiocie wewnętrznych dyspozycji, w sensie zdolności, umiejętności czy kompetencji. W tym ujęciu – do którego i ja się przychylam – zasobem może stać się cokolwiek czym jednostka dysponuje lub może dysponować jeśli zostaną spełnione określone warunki. Przy takim, liberalnym rozumieniu, zasobem jednostki mogą być także inni ludzie, przedmioty a nawet traumatyczne doświadczenia, jeśli zostaną wykorzystane w konstruktywny sposób. Przedstawiciele tego podejścia, Alder i Heather definiują zasoby jako: „Jakikolwiek środek, za pomocą którego można doprowadzić do osiągnięcia rezultatu: fizjologia, samopoczucie, myśli, strategie, doświadczenie, ludzie, wydarzenia, posiadane przedmioty”. Są to więc wartości materialne (ruchomości, meble itp.), jak i niematerialne.

Pojęcie zasobów ma zatem charakter interdyscyplinarny lub raczej multidyscyplinarny. Od dawna funkcjonuje bowiem w kontekście opisów i rozważań prowadzonych w skali makro; występuje w makroekonomii, w teoriach zarządzania i organizacji i – oczywiście – w ekologii. W klasycznej ekonomi wyróżnia się cztery rodzaje zasobów ekonomicznych, tj.: ziemię, kapitał, prace i technologię. Dodać należy, iż „…przez pojęcie ‘ziemia’ rozumie się wszystkie zasoby naturalne, które mogą być zużyte w procesie produkcji. Należą do nich: ziemia uprawna, lasy, surowce mineralne, zasoby ropy naftowej i gazu oraz zasoby wody”. Jeśli idzie o „pracę”, to współcześnie zamiast o „sile roboczej” zwykło się mówić o „zasobach ludzkich”, mając na względzie ogół ludzi w wieku produkcyjnym wraz z ich kwalifikacjami, umiejętnościami, zdolnościami i motywacją. Już w tym momencie rysuje się pewien paradoks, ukazujący relatywność pojęcia zasobów. Otóż, wprawdzie osoby w wieku produkcyjnym zwykło się traktować jako „zasoby”, lecz problemem, który od dawna i wciąż spędza sen z powiek milionom ludzi nie jest deficyt „zasobów ludzkich”, lecz wzrastające ( w skali globalnej) bezrobocie. Można by powiedzieć, że paradoksalnie mamy tu do czynienia z problemem nadmiaru „zasobów”.

Wprawdzie przywykliśmy nazywać niektóre substancje występujące w naturze, takie jak np. ropę naftową lub węgiel kamienny, „zasobami naturalnymi”, lecz i w tym przypadku należy pamiętać, że stają się one zasobami tylko pod warunkiem, że w danym kręgu kulturowym istnieje określona tradycja ich wykorzystywania oraz odpowiednia i niezbyt kosztowna technologia, umożliwiająca przetworzenie i spożytkowanie tych – w gruncie rzeczy „neutralnych substancji” – do zaspokajania aktualnie istniejących potrzeb ludzkich.

Myślenie o produkcji przemysłowej i „produkowanych usługach” w kategoriach globalno-ekologicznych, poczynając od I Raportu Klubu Rzymskiego z 1972 roku, uświadomiło nam nie tylko fakt ograniczoności tzw. nieodnawialnych zasobów naturalnych. Powoli narasta też społeczna świadomość , iż przetwarzanie zasobów naturalnych wiąże się z różnym stopniem energochłonności oraz
z wytwarzaniem efektów ubocznych w postaci odpadów cechujących się różnym stopniem toksyczności i różnym stopniem podatności na procesy naturalnej biodegradacji. Koszty uzyskania potrzebnej porcji energii (mierzone choćby ilością energii zużytej) z potencjalnego „zasobu naturalnego” mogą bowiem przekraczać ilość uzyskanego nośnika energii. Ponadto do bezpośrednich kosztów uzyskania pożądanego produktu należałoby doliczać koszty społeczne związane z degradacją środowiska oraz koszty związane z utylizację czy neutralizacją produktów ubocznych zwanych odpadami. Świadomość ekologiczna, polegająca chociażby na nawykowym uwzględnianiu negatywnych skutków ubocznych związanych z produkowaniem i używaniem energochłonnych (zwykle będących społecznymi symbolami luksusu) produktów oraz na uwzględnianiu negatywnych skutków związanych z wyprodukowaniem odpowiedniej ilości energii potrzebnej do wyprodukowania luksusowych acz energochłonnych produktów wciąż jest niewielka. Wciąż jesteśmy skłonni podziwiać i podążać raczej za ludźmi, którzy konsumują dużo energochłonnych towarów i usług (przyczyniając się pośrednio do dewastacji środowiska i eksploatacji naturalnych zasobów) niż za tymi, którzy świadomie ograniczając własną konsumpcję przyczyniają się do „konserwacji” naturalnego środowiska i jego zasobów. Zauważmy jeszcze, że relatywność pojęcia zasobów wyraża się także i w tym, że dla przedsiębiorstwa zajmującego się produkowanie zysków poprzez utylizację odpadów, pożądanym zasobem stają się łatwo dostępne (czyli tanie) „śmieci”.

Źródła:
– Krzysztof MUDYŃ, Instytut Psychologii Stosowanej UJ, „CZY MOŻNA MIEĆ ZASOBY, NIE MAJĄC DO NICH DOSTEPU?”
– Lazarus, R. S., Folkman, S. (1984). Stress, appraisal and coping. New York: Springer
www.bip24.eu

Ostatnie Tweety Ostatnie Tweety